W związku z tym, że muffiny, które robiłam dla Ewy były kompilacją kilku przepisów skorzystałam z przywileju nadania im własnej nazwy ;) Są bardzo smaczne, niezbyt słodkie i truskawkowe! Na przyszłość poeksperymentuje z innymi owocami (marzą mi się borówki!), polewami i mąkami!
Czego będziemy potrzebowali?
1,5 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody
100g gorzkiej posiekanej czekolady
2 jaja
300 ml kwaśnej śmietany lub jogurtu naturalnego (ja użyłam greckiego)
140g cukru (niecała szklanka)
5,5 łyżki oleju
kilka truskawek
cukier puder
płatki migdałowe
sok z cytryny
1. Wymieszać najpierw składniki mokre, a następnie dodawać suche. Całość dokładnie wyrobić na gładką masę, dodać posiekaną czekoladę i wymieszać wszystko łyżką. Przelać gotowe ciasto do foremek na mniej więcej 2/3 ich wysokości, na koniec dodać po 3 kawałki truskawek do każdej z nich.
3. Lukier: tak jak uczyła mnie Mama - syp na oko, będzie najlepiej! A zatem, wedle uznania - trochę cukru pudru, soku z cytryny i odrobina gorącej wody. Całość wymieszałam na gładką masę i dobrałam konsystencję odpowiednią dla siebie - czyli nie za gęstą, nie za rzadką... :)
+piec w 180 stopniach przez ok. 24 minuty.
4. Po ostygnięciu polać muffinki wcześniej przygotowanym lukrem i posypać płatkami migdałowymi. Gotowe! :)
Oczywiście, fotka na smartofnie musi być :)
Tak przygotowane muffiny pojechały bordową strzałą prosto do Ewy - mam nadzieję, że smakowały :)
K.
Komentarze
Prześlij komentarz